Grammy 2018 - co nas czeka?

Jeśli zastanawiamy się nad tym, które z nagród przyznawanych przez rynek fonograficzny można uznać za najbardziej prestiżowe, szybko zaczynamy myśleć o nagrodach Grammy. To właśnie one cieszą się mianem muzycznych Oscarów i z pewnością nie jest to określenie przypadkowe. Także w roku 2018 odbyło się rozdanie prestiżowych statuetek, uroczystość miała przy tym szczególny wymiar, nagrody rozdano bowiem w aż osiemdziesięciu czterech kategoriach już po raz sześćdziesiąty w historii.

Oczywiście, nie wszystkie kategorie cieszą się jednakową popularnością, zwykle jednak każdy fan muzyki jest w stanie odpowiedzieć na pytanie o to, która piosenka została okrzyknięta piosenką roku, jakie nagranie zdobyło sobie największą popularność, kto został najlepszym nowym artystą i jakiemu albumowi przypadł prestiżowy tytuł płyty roku.

Najwięcej nominacji Grammy 2018

Oczywiście, jak co roku, aż roiło się od faworytów, a wśród wyróżnionych szczególną pozycję zyskał Jay-Z. Ten był nominowany w aż ośmiu kategoriach, zaraz za nim uplasowali się zaś Kendrick Lamar oraz Bruno mars. Album roku, nagroda wyjątkowo prestiżowa, mógł też przypaść Lorde oraz Childish Gambino. Prestiżowe nagrody zasługują na nie mniej prestiżowe miejsce ich rozdania, nic więc dziwnego, że gala, która odbyła się 28 stycznia miała miejsce w Madison Square Garden. Także jej oprawa, jak co roku, miała status wyjątkowej.

Po raz drugi uroczystość poprowadził James Corden – bardzo popularny komik, który w prowadzonym przez siebie show śpiewa w towarzystwie największych gwiazd poruszając się przy okazji samochodem. W świecie muzycznym już samo ogłoszenie nominacji do nagród Grammy jest zresztą wielkim wydarzeniem. Lista może przy tym dotyczyć tylko tych wydarzeń, które miały miejsce pomiędzy październikiem ubiegłego roku oraz wrześniem roku, w którym przyznawane są nominacje. Jak już wspomniano, w roku 2018 to Jay-Z zdeklasował konkurentów, choć Kendrick Lamar otrzymał zaledwie o jedną nominację mniej. Także Bruno Mars nie miał jednak powodów do niezadowolenia, niecodziennie zdarza się bowiem, aby jeden muzyk mógł pochwalić się aż sześcioma nominacjami.

Grammy 2018 - co nas czeka?

Nominacje do Grammy można też uznać za ogromny sukces Luisa Fonsi. Autor wakacyjnego hitu „Despacito” nie został przyjęty najcieplej przez krytyków muzycznych, trudno było jednak zignorować to, że wykonywany przez niego utwór zyskał miliony wyświetleń. Jeśli mamy mówić o roku 2017 z kobiecej perspektywy, należy przyznać, że pozycja pań jest nieco słabsza niż miało to miejsce we wcześniejszych latach. Nie oznacza to jednak, że nikt ich nie zauważył. Po pięć nominacji otrzymały nie tylko SZA i Khalid, ale również Childish Gambino. Rok 2018 zapowiada się przy tym rekordowo. Jeśli sięgnąć wstecz, wydaje się, że rekord Michaela Jacksona i Carlosa Santany, a więc artystów, którzy jak dotąd w jednym roku mogli liczyć na najwięcej statuetek, wcale nie jest aż tak niezagrożony, jak mogłoby się to wydawać. Wśród nominowanych artystów nie zabrakło zresztą sław.

Grammy 2018 – album roku

W kategorii Najlepszy Nowy Artysta uznanie zdobyli sobie między innymi: Lil Uzi Vert. Alessia Cara, Khalid oraz Julia Michaels podczas gdy na nominacje do nagrody za album roku 2017 przyszło walczyć Kendrickowi Lamarowi, Lorde, Jay-Z, Childish Gambino oraz Bruno Marsowi. Album Lorde jest w tym kontekście szczególnie interesujący, pojawił się bowiem po czterech latach muzycznej przerwy. Ella Maria Lania Yelich-O’Connor kazała na siebie długo czekać swoim fanom, okazało się jednak, że wynagrodziła im okres rozstania. Warto zresztą pamiętać, że ta pochodząca z Nowej Zelandii artystka jest jeszcze bardzo młoda. Ma zaledwie dwadzieścia lat, a jej nowa płyta podoba się także krytykom, co, jak wiadomo, w świecie muzycznym nie jest aż tak oczywiste. Także album Kendricka Lamara zasługuje na przesłuchanie, autor potwierdza nim bowiem, że ma wiele do powiedzenia. Słuchając płyty można być zadowolonym nawet, jeśli utwór „Humble” zdążył naprawdę zaostrzyć nam apetyty. Jay-Z także nie powinien być ignorowany. Mówimy przecież już o trzynastej płycie w jego karierze, powiedzenie, że trzyma poziom, jest więc jak najbardziej na miejscu.